Pod koniec lat 80. i na początku lat 90. z Polski do Stanów Zjednoczonych i Kanady wyjechało bardzo wielu emigrantów. Większość z pewnością była emigrantami autentycznymi, ale wśród nich znajdowało się wielu agentów wywiadu wojskowego, zwerbowanych albo za pierwszej komuny przez WSW, albo już po sławnej transformacji ustrojowej przez Wojskowe Służby Informacyjne, które, Bóg jeden wie, komu tak naprawdę służyły i komu służą obecnie, po wszystkich przepoczwarzeniach, jakie WSI przeszły po formalnym rozwiązaniu.
Bo mimo przepoczwarzeń, jakie na podobieństwo insektów Wojskowe Służby Informacyjne przeszły, ich tożsamość nie uległa zmianie, podobnie jak nie ulega zmianie tożsamość muchy plujki, bez względu na to, czy jest larwą żerującą na padlinie, poczwarką czy owadem latającym.
Chociaż więc nie ma dowodów, zwłaszcza takich, które uznałby niezawisły sąd, zwłaszcza taki, co swoje wyniesienie do piastowanej godności zawdzięcza oficerom prowadzącym, to są przecież poszlaki, a z nich też można zbudować logiczną teorię wyjaśniającą wiele zjawisk, w inny sposób niemożliwych do wyjaśnienia. Doświadczyłem tego osobiście podczas pierwszej podróży do Kanady i Stanów Zjednoczonych w roku 2007, kiedy to ze zdumieniem przekonałem się, że tamtejsza Polonia, chociaż dysponująca wystarczającymi atutami, w polityce amerykańskiej nie odgrywa żadnej roli, choćby takiej jak na przykład diaspora ukraińska. Objaśnianie tego stanu rzeczy ambicjami i wybujałym indywidualizmem Polaków nie wytrzymuje krytyki zwłaszcza w sytuacji, gdy ten cały rzekomy indywidualizm jest jednym z mitów – takim samym jak nonkonformizm młodzieżowych subkultur. Niby uczestnicy tych subkultur są jeden w drugiego oryginałami, jakich świat nie widział, ale co z tego, kiedy noszą identyczne glany i „pieszczochy”, identyczne kurtki z ćwiekami, słuchają tej samej muzyczki, której niepodobna zanucić, myślą i mówią tak, jak w telewizji – i tak dalej? Stanowczo mityczny indywidualizm Polaków nie byłby w stanie doprowadzić Polonii do takiego politycznego obezwładnienia. Musieli być tutaj czynni inni szatani i nietrudno było domyślić się – jacy. Za pierwszej komuny Polonia traktowana była przez włodarzy PRL jako potencjalny wróg, w związku z czym podstawowym zadaniem placówek dyplomatycznych, no i przede wszystkim – agentury, było blokowanie i rozbijanie każdej próby politycznej integracji środowisk polonijnych.
Moim największym zaskoczeniem było to, że w 18. roku od rozpoczęcia sławnej transformacji ustrojowej nic się pod tym względem nie zmieniło. Nadal podstawowym zadaniem placówek dyplomatycznych i konsularnych III RP było blokowanie i rozbijanie każdej próby politycznej integracji środowisk polonijnych, a agentura, wydatnie powiększona o agentów i konfidentów skierowanych do USA i Kanady na przełomie lat 80. i 90. otrzymała dodatkowe zadanie przejmowania majątku zgromadzonego przez dawną, żołnierską emigrację, która wtedy znajdowała się już na wymarciu. Bardzo wielu moich rozmówców zwracało uwagę na różnych szemranych osobników, którzy natrętnie kręcili się wokół starszych panów zawiadujących takimi obiektami i często, po starannym ich omotaniu, gładko je przejmowali, niekiedy natychmiast upłynniając, by zatrzeć ślady.
Najjaskrawszym zaś przykładem rozbijackiej działalności placówek dyplomatycznych III RP (warto przypomnieć, że np. w konsulacie w Nowym Jorku odpowiedzialny za kontakty z Polonią był oficer SB, późniejszy generał Sławomir Petelicki) i agentury była operacja przeciwko ówczesnemu prezesowi KPA Edwardowi Moskalowi. Pod petycją do Kongresu USA w sprawie przyjęcia Polski do NATO udało mu się zebrać 9 mln podpisów, a tym samym udowodnić, że przynajmniej wokół niektórych spraw można Polonię politycznie zintegrować. Natychmiast rozpoczęła się, inspirowana przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Warszawie pod kierownictwem prof. Geremka, kampania dyskredytowania prezesa Moskala na terenie amerykańskim, jako „antysemity” i tak dalej. Edward Moskal rzeczywiście nie kucał przed Żydami, ale nigdzie przecież nie jest napisane, że przed Żydami trzeba kucać. Ale to był tylko pretekst, bo rzeczywistą przyczyną było storpedowanie w zarodku polskiego lobby politycznego w USA. Po co w Ameryce polskie lobby, skoro przecież jest żydowskie, które próbuje wykorzystać Stany Zjednoczone do zamierzonego rabunku Polski pod pretekstem „roszczeń”?